16 lut 2018

Degustacja 16.02.2018



Pamiętam czasy, kiedy na degustacji mieliśmy niepisaną zasadę, że czekamy 15 minut na spóźnialskich – w praktyce oznaczało to, że nigdy nie zaczynaliśmy o równej 20:00. Ale w piątek, już po raz drugi w tym sezonie, zdarzyło się, że przyjeżdżając na degustację o 19.00, nie byłem na sali pierwszy. Do 19:15 była połowa składu, a o 19:30 byliśmy gotowi do rozpoczęcia. Tylko przez grzeczność poczekaliśmy na resztę uczestników 😃

W tym miesiącu, w ramach wprowadzania nowych atrakcji, przeprowadziliśmy grupowy blind tasting; zasady te same, co zwykle – czyli uczestnicy nie wiedzieli, co piją – ale stanowiska co do zawartości kieliszka były ustalane kolektywnie w ramach dwóch rywalizujących zespołów. Atrakcja się spodobała, a niektóre odpowiedzi były zaskakująco trafne, dlatego zapewne powtórzymy ten eksperyment w marcu.


Na lutowej degustacji przeważająca liczba butelek zawierała trunek dojrzewający w beczkach po winach, a wbrew tradycji ostatnich miesięcy pojawiła się też whisky spoza Szkocji, czyli najlepszy, moim zdaniem, przedstawiciel „reszty świata” (nie wliczając Japonii) – Amrut z Indii. W ramach blind tastingu zaserwowanych zostało 6 whisky, a uczestnicy mieli za zadanie określić drogą dedukcji destylarnię, region pochodzenia, beczkę mającą największy wpływ, moc oraz wiek. W tastingu pomagał nam moduł Familiady wyświetlany z rzutnika i typowo familiadowe żarty prowadzącego.

Na pierwszy ogień poszedł blended malt – kolejna rzecz, która nie zdarza się nam co miesiąc, a później zagłębiliśmy się w świat bardziej i mniej zaskakujących single maltów. 
Drugim recenzentem ponownie jest Andrzej i intuicja podpowiada mi, że tak już zostanie, bo chłopak ma nosa.

The Gauldrons, 46,2%, Douglas Laing, NAS, blended malt z Campbeltown 
Whisky na przepłukanie kubków smakowych i przetestowanie Familiady w warunkach degustacyjnych.
Z reguły nie przykładam wagi do koloru, ale przy tym malcie kilka osób zaznaczyło, że miał różową poświatę.

nos: delikatnie kwiatowa, z zaznaczoną nutą trawy cytrynowej, róży i bzu. Po pewnym czasie robi się zdecydowanie morska, da się wyczuć „zakwitnięte” oczko wodne, a w tle majaczy melon.
smak: drewniany i pieprzny – to była naprawdę pieprzna whisky, poparta aromatami morskiego mułu i soli. Zostawiała metaliczny i niezbyt przyjemny gorzki posmak.

3 pkt./10 – stawiałbym, że głównym składnikiem była Glen Scotia i w tej cenie (około 60 euro) nie była to whisky zła, ale liczyłem na więcej.

Andrzej says:
kolor: białe wino 
zapach: skoszona trawa, świeże zioła, nuty maślano-śmietankowe – drożdżówka, melon 
smak: bardziej wytrawnie, sporo nut dębiny, lekka pikantność pieprzu, odrobina słodyczy – melon oraz nut maślanych, w tle goryczka. 
finisz: krótki, sporo ziołowej goryczki – piołun (jak w absyncie).
3 pkt./10

Tobermory 15yo, 56,2 %, OB, Marsala Cask Finish
Tutaj zaczęły się prawdziwe fajerwerki. Doskonale zdaję sobie sprawę, że dla osoby znającej line-up blind tastingu wszystko jest bardziej oczywiste niż dla osób próbujących w ciemno, ale naprawdę uważam, że nawet pod warstwą Marsali czuć było specyficzny klimat wyspy Mull.

nos: zatęchła piwnica, mokre przegniłe liście, kompost na grzybowym podłożu. Torebka po mocnej herbacie, mokry las liściasty. Po dodaniu wody robiła się delikatnie cytrusowa, ale na wierzch wychodziły nuty mentolowe i siarkowe.
smak: bardzo gęsta, niczym pigwówka Soplicy. Dżem, konfitury śliwkowe z papryczkami piri piri, czerwone pomarańcze, odrobina siarki.

Przepiękna whisky. Jest to kolejny oficjalny wypust z destylarni Tobermory (ale wcześniej mogłem to powiedzieć tylko o Ledaigach), który urwał mi głowę!
6 pkt./10 – przepiękna whisky, idealna na uczczenie sukcesu lub by zapomnieć o kłopotach – w tym sensie, że jest to whisky specyficzna, zdecydowanie nie na co dzień, ale bukiet ma taki, że człowiek zapomina o całym świecie.

Andrzej says:
kolor: herbata 
zapach: słodko, susz owocowy, gruszki, wanilia, przejrzałe maliny, coś metalicznego w tle 
smak: na początku słodko, ale tylko przez chwilę, aromaty grzybowe, lekka pikantność alkoholu, troszkę soli, i znów metaliczny posmak w tle 
finisz: średni, dość przyjemny, jest pikantność, gorzka czekolada i odrobina słoności.
6 pkt./10

Amrut Portonova, 62,1 %, NAS, OB, Porto

nos: suszone śliwki, świąteczny kompot, pieprz – dość wytrawna i ostra, ale z czasem łagodnieje. Staje się bardziej owocowa, z przewodnią nutą budyniu truskawkowego. Cień lukrecji, sugestia lasu iglastego.
smak: owoce suszone i pieprz. Zapach, niestety, nie przekłada się na smak – sporo tanin, syrop na kaszel i goździki na finiszu. Całość jest dość miałka i mimo intensywności niektórych aromatów – krótka.

Kto by pomyślał, że alkohol w tej mocy może tak szybko niknąć na języku...
Myślę, że to mankament „egzotycznych whisky”, które dojrzewają zdecydowanie szybciej niż szkockie. Potrafią dostarczyć aromatów wspaniałych, ale jednak zdecydowanie prostszych (bardziej wulgarnych?) niż w szkockiej whisky w „podobnym” wieku (zakładając oczywiście, że rok w Indiach to jak 6 lat w Szkocji).

5 pkt./10 – piękny nos, ale całość trochę poniżej oczekiwań.

Andrzej says:
kolor: mocna herbata 
zapach: śliwki w czekoladzie, likier wiśniowy, odrobina fig i rodzynek. Jest też wyczuwalny alkohol – moc robi swoje
smak: na początku dość pikantnie – zielony pieprz, później znów przyjemnie słodko – likier wiśniowy, czerwone owoce, lekki aromat dębiny 
finisz: długi, przyjemny, sporo aromatu czerwonych owoców.
5,5 pkt./10

Przy planowaniu tej degustacji wiedziałem, że pośród tylu „czerwonych whisky” musi się znaleźć jakiś „biały” przerywnik. Ostatecznie wybór padł na Highland Park, o którym Serge napisał: „probably one of the smokiest and driest HPs I could try.”

Highland Park 20yo, 50 %, Gordon & MacPhail zabutelkowany dla The Whisky Mercenary, bourbon

nos: świeży ser z domieszką słodu, nutka kwiatów, trochę miodu, kapka wanilii. Pierwszy nos sugerowałby, że będziemy mieli doczynienia z whisky raczej delikatną, ale nic z tych rzeczy.
Po kilku minutach robi się niespotykanie morska – mokry piasek, wodorosty, wiatr zacinający od morza, sól – jak wakacje w Blackpool.
smak: chociaż początkowo wyczuć można sugestie wanilii, to po chwili robi się zupełnie wytrawnie. Popiół z pieca, jodyna i sól w towarzystwie torfu i aromatów beczkowych. Finisz przyjemny, bardzo wytrawny, ale nie gorzki.

7 pkt./10 – w świecie czerwonych whisky mój wieczór określiła whisky po bourbonie. Piękna rzecz.

Andrzej says:
kolor: słomkowy 
zapach: wanilia, czuć odrobinę torfu, pieczone jabłko, cynamon, odrobina aromatów liści limonki 
smak: odrobinę inaczej niż bym się spodziewał po nosie. Ser, lekka pikantność, sporo popiołu, kardamon
finisz: Sporo popiołu... najpierw znika, potem wraca i utrzymuje się na języku, długo i przyjemnie
4,5 pkt./10

Croftengea 10yo, 54,8 %, Creative Whisky Company, PX Finish
Croftengea to torfowana whisky produkowana przez Loch Lomond. Słyszałem o niej już dawno, ale nie widziałem jeszcze nigdy i dlatego – niezależnie od mało pochlebnej opinii, jaką mam na temat LL – postanowiliśmy ją wziąć. Gdybym musiał okreslić whisky z Loch Lomond jednym słowem, to powiedziałbym „dziwna” i pod tym względem ta Croftengea absolutnie spełniła oczekiwania, bo takiego dziwoląga dawno nie piłem.

nos: metaliczno-dymny, syrop Tussipect, pokrzywa, mięta, trochę żywicy i rozpuszczony cukierek Werther's Original.
smak: palony karmel, brudna woda i dużo beczki – trochę jakbyśmy pili deszczówkę z drewnianego kubeczka w środku lasu.

Ktoś kiedyś stwierdził, że Loch Lomond to destylarnia, która ma możliwość produkowania 8 stylów whisky i niestety z tego korzysta. Trochę w tym prawdy, bo ta whisky była po prostu koślawa. Przy okazji to piękny przykład, że niektóre określenia odnoszące się do szkockiej bywają mgliste. Podobnie jak „refill”, który może oznaczać równie dobrze drugie, jak i czwarte czy szóste użycie beczki, tak samo słowo „finish” nie określa czasu, ile finiszowanie mogło trwać. W wielu przypadkach taka dodatkowa maturacja pozostawia wyraźny ślad, tym razem ten ślad był czysto umowny. Osobiście uważam, że ta whisky większość życia spędziła w virgin oaku, ale etykieta nie uwzględnia tej informacji.
3,5 pkt./10 – bo ciekawa, ale to styl, do którego nie wracam.

Andrzej says:
kolor: słomkowy 
zapach: mentol, metaliczny, troszkę nut maślanych i toffi, wiórki kokosowe w tle 
smak: sporo ziół, kardamon, lekka ostrość, trochę słodyczy – cukier trzcinowy, 
finisz: średnio długi, słodki z lekką goryczką
5 pkt./10

Isle of Islay 10yo, 56,8 %, Creative Whisky Company, sherry

nos: torfik z serkiem homogenizowanym o smaku truskawkowym. Po kilku minutach wychodzą na wierzch aromaty rybne i tranowe. Trochę jakby kuter rybacki rozbił się na torfowisku.
smak: tran – olej napędowy – rybia łuska – torf – chrzan. Torf trwa wieki, a popiół osadza się na języku.

Trzeba jej oddać, że nos i język były spójne, a całość sprawiała bardzo oleiste wrażenie.
Internet twierdzi, że niewymienioną z nazwy destylarnią jest w tym wypadku Lagavulin. Po spróbowaniu byłem dość sceptyczny, ale w sobotę zostałem poczęstowany Lagavulinem, który rozwiał moje wątpliwości.
5 pkt./10

Andrzej says:
kolor: bursztynowy 
zapach: sporo dymu, torfowo-rozgrzany asfalt, surowy wędzony boczek, słodycz miodu pitnego, lekko ziołowo
smak: oleista, również sporo torfu, lekko słono, coś słodkiego – mirabelki, zielony marynowany pieprz, coś metalicznego w tle 
finisz: długi, popielaty, z lekką ostrością... bardzo przyjemny
5 pkt./10


Wyniki głosowania wszystkich uczestników były następujące:
1. Isle of Islay (Lagavulin) 6.17
2. Tobermory 5.77
3. Amrut 5.30
4. Highland Park 4.86
5. Croftengea 4.05
6. The Gauldrons: 3.08

Natomiast w starym systemie:
1. Isle of Islay (Lagavulin) 38
2. Tobermory 29
3. Amrut 23
4. Highland Park 12
5. Croftengea 0
6. The Gauldrons 0

Tak jak wspominałem, w ramach blind tastingu mierzyły się ze sobą dwa zespoły, a zwycięzca został wyłoniony dopiero przy ostatniej whisky. Ponieważ zabawa była przednia, na pewno będziemy wracać do tej formy.
Fanów whisky i Familiady zapraszam 16 marca, line-up powoli się klaruje i na pewno zadowoli najbardziej wytrawnych koneserów. Slainte!











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz