11 mar 2017

Degustacja Nestville


Był taki czas, kiedy na naszych degustacjach próbowaliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy może istnieć inteligentne życie poza Szkocją. Sprawdziliśmy wtedy St George'sa z Anglii, DYC z Hiszpanii, Mackmyrę ze Szwecji, Armorika z Francji, Hammer Heada z minionej Czechosłowacji, Old Deera ze Szwajcarii (która, swoją drogą, rzeczywiście smakowała jak stary jeleń), Glen Bretona z Kanady, Union Club z Brazylii, nawet francuską gryczaną whisky Eddu – o Kavalanach, Amrutach i Yamazaki już nie wspominając. Jak widać – jesteśmy otwarci na wszelkiej maści eksperymenty i pod tym względem nie można nam niczego zarzucić.
Ostatnio postanowiliśmy skoczyć na głęboką wodę i rzucić wyzwanie nowemu graczowi na środkowoeuropejskiej scenie whisky – destylarni Nestville ze Słowacji.




Zdarzyło się wśród niezbadanych zawirowań czasoprzestrzeni, że jeden z nas odwiedził niedawno tę destylarnię i przywiózł zakupioną tam butelkę, której zawartość jednak wypadła dość blado w towarzystwie prawdziwych szkockich single maltów – dlatego dla dobra nauki odważyliśmy się dać jej uczciwą szansę na osobnym spotkaniu.
Przy produkcji Nestville używana jest woda bogata w wapń, magnez i żelazo, która – według informacji ze strony internetowej destylarni – daje whisky jedyny w swoim rodzaju smak i oryginalność (nie możemy tego do końca potwierdzić), a jęczmień suszony jest „dymem z twardego drewna”.
Nasz brak doświadczenia z blendami nie zdawał się być tu przeszkodą, więc w czteroosobowym zespole wzięliśmy na tapetę cztery whisky i jeden likier.

Nestville Original, 3yo, 40 %
Single grain leżakowany w beczkach z białego dębu amerykańskiego i finiszowany w beczkach po bourbonie.
nos: zamknięty, odrobina mchu, zbutwiałe drewno, trociny i popcorn z masłem.
smak: syrop z agawy i sosnowa żywica, dość zdominowana przez gorzkość typową dla młodych grainów, na finiszu leciutko grzybowa.

Nestville Original, 6yo, 40 %
Blend destylatów z jęczmienia i kukurydzy maturowany w beczkach z białego dębu amerykańskiego i finiszowany w beczkach po bourbonie.
nos: może to eukaliptus? Odrobina wanilii, deptana pokrzywa, świeże igliwie, las jodłowy z południowych zboczy tatrzańskich.
smak: nieco bardziej wygładzona niż poprzedniczka – pokrzywa, palony karmel i cukierki kukułki.

Nestville Single Barrel 2009, 40 %
Leżakowana w mocno wypalonej beczce z białego dębu
nos: morele, pień drzewa świeżo ściętego piłą mechaniczną, co niestety potwierdzał delikatnie odczuwalny aromat smaru do maszyn.
smak: pokrzywa, palony karmel, stare przeterminowane czekoladki.

Nestville B&W 6yo, 40 %, sherry
nos: lekko winny, dziwnie owocowy (przejrzałe, zepsute owoce?), trochę kompostowy, zapach skrzynki z surowego drewna
smak: lekko alkoholowy, intensywnie grainowy z delikatnie zaznaczoną winną nutą.

Nestville Cherry, 35 %
Whisky, do której dolano nalewki z czarnych wiśni. Ciekawe – między innymi dlatego, że mimo intensywnych poszukiwań, nie mogliśmy nigdzie tych wiśni znaleźć.
nos: gruszka, jabłka, pigwa – wszystko, tylko nie wiśnie – guma balonowa, mydełko w płynie i jeszcze więcej zielonych jabłek. Intrygujące.
smak: bardzo słodki, jabłka, morele i gruszki – aromat tych ostatnich był tak intensywny, że aż sprawiał niezbyt naturalne wrażenie.
Jak wspólnie stwierdziliśmy – fajny likier, bo i żona by się napiła i teściowej by smakowało. W wyniku zbiegu okoliczności jedna z żon rzeczywiście się tego napiła i faktycznie jej smakowało – jako likier bez zastrzeżeń.


To była dość trudna degustacja, bo jednak nie jesteśmy przyzwyczajeni do blendów, a do tego tutaj mieliśmy do czynienia z młodymi destylatami z zupełnie nowej destylarni z regionów świata, gdzie produkcja whisky dopiero raczkuje. Jak już było powiedziane na wstępie – w otoczeniu whisky szkockich nie zrobiłyby pozytywnego wrażenia, ale na degustacji poświęconej wyłącznie Nestville wypadły odrobinę lepiej. Nie sposób oceniać ich w tych samych kategoriach co single malty – i dlatego poprzestajemy tylko na opisach, nie stosując ocen punktowych.
Na pewno destylarnia ma swój styl, co na tym początkowym etapie należy uznać za zaletę.
Trudno jeszcze porównywać ją ze szkocką, ale jako alkohol da się bez najmniejszego problemu obronić. Była okazja nalać odrobinę B&W koledze, który whisky pija rzadko i jego reakcja była całkiem pozytywna.
Jest to whisky tania i tak też powinna być na razie postrzegana.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz