13 kwi 2018

Degustacja 13.04.2018 - Boat City Whisky Weekend



Nie jest łatwo napisać obiektywne sprawozdanie z imprezy, którą się samemu współorganizowało, nawet jeśli dowiedziałeś się z dostępnych już relacji, że uczestnikom raczej się podobało. Był to pierwszy Boat City Whisky Weekend i pierwsza impreza, na którą zaprosiliśmy aż tylu gości spoza klubu, ale wyszliśmy z całego zamieszania obronną ręką, co dobrze wróży kolejnym tego typu inicjatywom. Nie da się ukryć, że zależało nam na zrobieniu dobrego wrażenia na uczestnikach, którzy przyjechali do nas z różnych stron Polski – warto przecież, żeby zobaczyli, jak się bawią chłopcy z Łodzi, jakie jest to miasto, czym żyjemy w trakcie spotkań i po ich zakończeniu. Chcieliśmy też pokazać się z jak najlepszej strony Davidowi w trakcie jego pierwszej wizyty w Polsce, przy okazji rozprawiając się z ewentualnymi stereotypami o dzikim kraju pełnym niedźwiedzi polarnych, gdzie ludzie znają whisky tylko ze słyszenia.





Nasz gość David Wood to były manager Caol Ili, który obecnie jako właściciel firmy Distilled Events organizuje wycieczki po szkockich destylarniach i degustacje whisky. Poznaliśmy go w 2015 roku na Feis Ile i od razu przypadł nam do gustu, bo nie tylko miał bogatą wiedzę i doświadczenie, ale też polewał więcej od innych. Degustacja na Feis Ile 2017 ostatecznie przypieczętowała tę znajomość i w efekcie mogliśmy go do nas zaprosić nie tylko jako człowieka z branży, ale również jako przyjaciela klubu.

Wydaje się, że udało nam się osiągnąć pełen sukces – w trakcie degustacji uczestnikom nie znikał uśmiech z twarzy, a David chyba był pod wrażeniem zarówno atmosfery w trakcie degustacji, jak i typowo łódzkich klimatów w miejscach, do których zabraliśmy go później. Nie było szans zapytać o to każdego uczestnika z osobna, ale wydaje się, że whisky też spełniły oczekiwania degustatorów – w piątek wieczorem zaserwowaliśmy trochę cięższy zestaw, aby w sobotę przy pięknym słońcu pokrzepić się lżejszymi edycjami. Ostatecznie wszyscy nasi goście wrócili szczęśliwie do domu, więc można uznać BCWW za udany.

Początkowo planowaliśmy zaprosić Davida do Łodzi, aby przeprowadził degustację wyłącznie dla członków klubu, jednak im dłużej o tym myśleliśmy, tym bardziej skłanialiśmy się do koncepcji, żeby podzielić się Davidem z resztą Polski. Szereg osób znanych w „światku” – jak Kiss Me Whisky (Agnieszka), e-whisky.pl (Andrzej), Szkocka krata (Bartosz), Whiskymywife (Grzegorz), Adalberto (Wojtek) – skorzystało z naszego zaproszenia, a że przypadliśmy sobie do gustu, mam nadzieję, że będziemy wpadać na siebie częściej. Przygotowania zajęły nam wiele dni, w czasie których wybrane zespoły ludzkie, odpowiedzialne za konkretne zadania, debatowały, uzgadniały i wdrażały, bo było to przedsięwzięcie zdecydowanie bardziej skomplikowane niż zwykła degustacja.

Lubimy niezależnych dystrybutorów i single caski, więc nie było tajemnicą, że pójdziemy w tym kierunku, jednak w kwietniu postanowiliśmy odejść od znanych i dużych marek – jak DT, G&M czy Signatory – na rzecz mniej rozpoznawalnych bottlerów z ”kontynentalnej Europy”. Po tym eksperymencie nie mam wątpliwości, że do tematu powrócimy bardzo szybko, bo pomimo swojej nienajwyższej jeszcze, w niektórych przypadkach, renomy, większość z nich wypadła świetnie.

Bunnahabhain 28yo, 45,8 %, Sansibar, bourbon
Sansibar to niemiecki bottler o dość szczególnej historii. Założony w 2012 roku przez Carstena Ehrlicha – współorganizatora Limburg Whisky Festival – w kooperacji z „najbardziej znaną niemiecką restauracją na plaży” – Sansibarem. Taka rekomendacja nie od razu zjednała im fanów, jednak dzięki właściwemu doborowi beczek zaczęli być z czasem rozpoznawalni w środowisku. Obecnie są zresztą oficjalnym importerem dla resztek whisky z Karuizawy, więc faktycznie ktoś musi w nich wierzyć.

nos: na samym początku waniliowa, ale ten aromat szybko się ulatnia, a whisky staje się zdecydowanie bardziej wytrawna – zioła, las iglasty, przypalone grzanki i...gandzia. Po dłuższym czasie dochodzą jeszcze delikatne nutki cytrusów.
smak: nie ma jednej dominującej nuty, natomiast czuć, że whisky jest złożona, a kolejne aromaty dość ładnie nakładają się na siebie. Do pewnego stopnia można powiedzieć, że to nawet cienie aromatów – tak bardzo są delikatne.
Wanilia, zioła, drzewo sandałowe, beczka i aromat dość gorzki (chociaż przyjemny), połączony z lekko pikantnym – na myśl przychodzi pokrzywa. Wadą jest nadspodziewanie krótki finisz.

4,5 pkt. /10

Andrzej says:
kolor: jasnozłoty
nos: świeże zioła, dojrzałe gruszki, jabłka, odrobina toffi i cytrynowych landrynek
smak: słony karmel, przypieczony chleb, odrobina dębiny, lekka pikantność - pieprz cayenne
finisz: krótki, taninowy z nutami przypalonego karmelu

4,5 pkt./10

Ben Nevis 21yo, 48,7 %, The Nectar
The Nectar to belgijski niezależny dystrybutor założony w 2006 roku i koncentrujący sprzedaż swoich wypustów głównie na krajach Beneluxu. Zaczynali jako importer takich firm, jak Cadenhead, Duncan Taylor czy Blackadder, ale obecnie są bottlerem w pełni tego słowa znaczeniu, a ich hasło przewodnie – „Whisky is Fun” – świetnie pasuje również do nas.

nos: pierwsze wrażenie było tak przesłodzone, że skierowało mnie w stronę mazurka z karmelem. Tradycyjnie, jak to w BN, wyczuwalne są aromaty maślane i grzybowe z sugestiami roślin z rodziny astrowatych (rumianek), do tego lukrecja i wanilia.
smak: mocna herbata, ziółka, grzyby, pieprz i wanilia. Ogólne wrażenie bardzo przyjemne, chociaż whisky głównie ziołowo-pikantna.

6 pkt./10 – bardzo przyjemna, a w porównaniu z poprzedniczką wręcz wybitna, jeśli weźmiemy pod uwagę stosunek jakości do ceny

Andrzej says:
kolor: białe wino
nos: maślano-jogurtowy, lekki aromat grzybów, nuty kardamonu i orzeźwiających ziół, odrobina świeżych fig
smak: słodko-maślana, nuty grzybowe, pieprz, dębowa beczka, odrobina skórzanych aromatów, po pewnym czasie czuć figi
finisz: długi, kremowy, czekolada deserowa z odrobiną orzechów laskowych

5,5 pkt./10

Glen Scotia 22yo, 57,6 %, Silver Seal, sherry
Silver Seal to następca niezaleznego bottlera o nazwie Sestante, firma założona w 2000 roku, a od 2010 roku prowadzona przez obecnego właściciela Massimo Righiego. Co ciekawe, jak twierdzi Harald Kirsch, autor „(in)complete Guide to independent Bottlers of Single Malt Scotch Whiskies. A guide to the source of bottles”, na początku swojej działalności współpracowali głównie z Douglasem Laingiem, kupując od niego !uwaga! butelki whisky, które następnie przelewali do własnych i sprzedawali pod marką SS.

nos: las iglasty, żywica, bardzo mocna herbata, melasa, kompot z suszu, tymianek i wysokiej jakości tytoń. Wow, double wow.
smak: znane strony internetowe opisujące whisky trochę nas przed nią ostrzegały. Smak jest bardzo ciekawy, ale gdzie w tym wszystkim whisky?! Faktura syropu na kaszel, w smaku bardzo mocna herbata z miętą i miodem, suszone czerwone owoce – jest wytrawna, ale z przebłyskami słodyczy. To chyba Andrzej z e-whisky powiedział, że jest tak słodka, że aż robi się słona. I faktycznie, kiedy wróciłem do niej po pewnym czasie, zrobiła się tak słodka, jakbym dosłownie zjadł łyżkę brązowego cukru.

6,5 pkt./10 – absurdalnie przesadzona whisky. Kiedy ją piłem, wahałem się pomiędzy stwierdzeniami, że „...do niej nie wrócę” a „...będę ją długo pamiętał”, bo oba bardzo do niej pasują. Wiem, że wielu degustatorom odpowiadała, ale znam też co najmniej jednego, który prawie wyszedł, krzycząc „hańba!”. 😁

Andrzej says:
kolor: mocna herbata
nos: bardzo słodko, likier śliwkowy, tymianek, odrobina mentolu, słodka herbata, orzechy włoskie w karmelu
smak: słodko, cukier trzcinowy, susz owocowy, tabletki – tymianek i podbiał, miód, odrobina kwaśnej kawy
finisz: średni, tymianek i cukier trzcinowy,

7 pkt./10

Laphroaig 16yo, 55 %, Kingsbury, rum
Firma założona w 1992 roku przez Japończyka w Aberdeen z nastawieniem na exportowanie wysokiej jakości whisky do Japonii. Od zawsze współpracowali z Cadenheadem i Douglasem Laingiem, a niektórzy byli pracownicy Springbanka do dziś pomagają im przy wyborze beczek. W jaki sposób ten Laphroaig wpadł im w ręce? Sami do końca nie byli w stanie tego wytłumaczyć, prawdopodobnie był to jakiś eksperyment, który po 16 latach został zakończony, a whisky uznano za zbyt nieprzystającą do profilu Laphroaiga, by wydać ją oficjalnie. Niezależnie od tego, co zaraz napiszę, cieszę się, że trafiła do nas.
Ostatnią, a jeśli pamięć mi dobrze służy, to nawet chyba jedyną degustowaną przez nas whisky, która dojrzewała w 100 % w beczce po rumie, był 12-letni Longrow od Cadenheada, tamten jednak (sądząc z koloru i smaku) był z beczki po rumie czarnym. Ten bez wątpienia po białym.

nos: bardzo zamknięta, o wysokiej kwasowości. Siarka, nuty morskie – jodyna i sól – z nutką dymu. Ciekawy...
smak: popiół, cytrusowa słodycz z odrobiną aromatów kwaśnych. Ziemista, ziołowa i słona po horyzont. Ogólnie charakter słodko-gorzki z delikatnym słonym ukłuciem.

5,5 pkt./10 – bo to ciekawa whisky, ale trochę za bardzo zamknięta.

Andrzej says:
kolor: białe wino
nos: popielata i torfowa, w tle słodki kokos, cukier trzcinowy, odrobina chrzanu i nuty maślane
smak: morska słoność, nuty medyczne, skóra, lekko mydlana z odrobiną słodyczy w tle
finisz: średni, słonawy z nutami popielatymi

5 pkt./10

Ledaig 18yo, 62,7 %, Wilson & Morgan, sherry
Kolejna firma, która zaczynała od współpracy z Cadenheadem, działa od 1992 roku i poza Włochami jest bardziej popularna w Azji (Japonia, Tajwan) niż w Europie.

nos: oh boy... początkowo trochę zamknięta, ale sherry (wiśnie, truskawki, suszone śliwki) walczy o pierwszeństwo z aromatami torfu. Gdy sherry już zwycięża (w stosunku 60/40), wchodzi do akcji jodyna i zapach dogasającego ogniska. Piękny nos.
smak: wow, część rzeczy, które zapisałem nie nadaje się do publikacji, bo najpierw zakląłem szpetnie z wrażenia. Wiśnie marynowane w torfie, wędzony boczek z suszonymi śliwkami, torf i sól. Z wodą trochę bardziej cytrusowa.

8,5 pkt./10 – dałem jej tak dużo punktów, bo praktycznie wszystko było w niej idealne – od butelki przez kolor, nos, smak i moc. Brak słabych stron – to jest whisky, którą zabrałbym na wycieczkę ku nieskończoności, ale jeszcze nie taka, która otworzyłaby mi do niej bramę.

Andrzej says:
kolor: jasnozłoty
nos: suszone grzyby, syrop klonowy, żurawina, torf, spalone drewno, odrobina czarnego pieprzu
smak: oleista, mokra ziemia, popiół, pikantność alkoholu, coś metalicznego i lekka słodycz syropu klonowego.
finisz: długi, rozgrzewający, taninowy i lekko popielaty.

7 pkt./10

Pod wieloma względami była to jedna z najlepszych degustacji ostatnich sezonów – jej poziom mógł być tylko porównywalny z naszymi grudniowymi degustacjami premium. Po szybkim i sprawnym podliczeniu głosów wszystkich uczestników okazało się, co następuje:

1. Ledaig – 6,48 pkt./10
2. Glen Scotia – 6,12 pkt./10
3. Laphroaig – 5,58 pkt./10
4. Ben Nevis – 5 ,47 pkt./10
5. Bunnahabhain – 4,73 pkt./10

W starym systemie (a uwierzcie mi, ciężko takie głosowanie przeprowadzić w gronie 40 osób) wyniki się z grubsza pokrywały, ale lepiej pokazywały, jak niewielka różnica poziomów jakości występowała pomiędzy poszczególnymi whisky:

1. Ledaig – 67 punktów
2. Glen Scotia – 65 punktów
3. Ben Nevis – 37 punktów
4. Laphroaig – 27 punktów
5. Bunnahabhain – 23 punkty

NASZA SKALA OCEN

Podsumowując, było to piękne rozpoczęcie weekendu, po którym ruszyliśmy na nocny podbój Łodzi!

































1 komentarz: