20 paź 2017

Degustacja 20.10.2017


Niektóre degustacje pamięta się za wspaniałą atmosferę, inne za świetną selekcję whisky, a jeszcze inne pozostawiają trwały ślad w psychice – jak degustacja z kwietnia 2014 r., kiedy to o pierwsze miejsce wśród marnych whisky walczyły południowoafrykańska Three Ships z 18-letnią Glen Scotią... Rzadko jednak zdarza się, żeby wszystko zagrało idealnie i poziom większości butelek dorównywał świetnemu nastrojowi zebranych degustatorów – a tak właśnie było w ostatni piątek. Ze względu na dużą liczbę uczestników whisky lała się węższym niż zwykle strumieniem, ale praktycznie każda kolejna otwierana butelka wywoływała pomruk zachwytu... albo zmieszania.


Przy okazji tego spotkania zamierzaliśmy przypomnieć sobie wydarzenia z minionego wyjazdu na Feis Ile i zaplanować wyprawę przyszłoroczną, a oprócz „sklepowych” whisky pomóc nam miały w tym trzy okazy zakupione przez nas podczas festiwalu i przywiezione prosto z Hebrydów.
Zaczęliśmy jednak od Speyside’u i whisky z destylarni Speyside, którą na degustację przyniósł Krzysztof (brawa za inicjatywę, popieramy i zachęcamy innych do podobnych działań).

Speyside 16yo, 46 %, Càrn Mòr, bourbon
nos: maślano-jabłkowy, fajny i świeży - skoszona trawa, karmel, toffi i anyżek.
smak: jabłkowo-waniliowy z wyraźnie zaznaczoną nutą dębową i goryczką nalewki orzechowej (skórka z orzecha włoskiego).

3,5 pkt./10
Bunnahabhain 23yo, 46,3 %, Charlton Whisky, bourbon
Charlton Whisky to niewielka firma, która oferuje rocznie tylko kilka edycji, niekoniecznie zresztą butelkując całe beczki – i w przypadku tej Bunny trzymaliśmy w ręku jedną z zaledwie trzydziestu wydanych butelek. Wziąłem ją między innymi dlatego, że zrobiła na nas fantatyczne wrażenie na festiwalu i uważałem, że reszta grupy też powinna ją poznać. W czerwcu była najbardziej zieloną whisky w moim notatniku, a jak wypadła 4 miesiące później?

nos: bardzo świeży, chociaż na Islay był jeszcze bardziej zielony. Trawa cytrynowa, świeżo ścięta trawa, siano i czerwone jabłka.
smak: płytki i popiołowaty. Brudna wanilia, gorzkie przyprawy, głóg.

5 pkt/10
Bowmore 9yo, 40 %, OB, sherry
Tę whisky kupiłem ze względu na cenę, bo jednak trudno kupić za 130 zł Bowmore’a z beczki po sherry z określeniem wieku. Poza tym do dziś choruję na Bowmore’a 7yo z Feis Ile 2007 i chciałem obudzić wspomnienia.

nos: figi, rodzynki i gumowy klapek (to spostrzeżenia Andrzeja, z którymi trudno było się nie zgodzić). Dla mnie to był przypalony tost z dżemem na rozgrzanym asfalcie i ogólne wrażenia całej grupy były zbliżone do takiego opisu.
smak: herbata z konfiturą i czarną gumą. Bardzo rozmyta i nie da się ukryć, że 40 % jej zaszkodziło.

3 pkt/10 – whisky bardzo słabo oceniona przez większość grupy, ale, moim zdaniem, stosunek jakości do ceny jest zupełnie przyzwoity.
Laphroaig 16yo, 50 %, Douglas Laing, Old Malt Cask, sherry
Można powiedzieć, że w tym momencie zaczęło się wszystko co najlepsze. Mamy ostatnio szczęście do whisky wydanej w pierwszej dekadzie XXI wieku, bo ta została zabutelkowana jeszcze w roku 2009.

nos: pierwsze wrażenie jest dżemowo-morsko-dymne ze wskazaniem na pierwszy aromat. Z czasem robi się coraz bardziej laphroaigowa – sól z nutką rybną i jodyną w oparach dymu.
smak: to jest whisky! Rodzynki na początku, ale potem już tylko mokra popielniczka, rybia łuska i sól w asyście torfu. Nieroztropnie dodałem do niej wody, po której stała się strasznym ulepkiem z dominującym aromatem toffi.

6,5 pkt. /10
Bowmore 17yo, 53,1 %, OB, Bordeaux
Druga whisky przywieziona z Islay, podobną piliśmy w destylarni i tam wypadła bardzo dobrze. Ta (uprzedzając fakty) nami wstrząsnęła.

Początkowo w ogóle nie myślałem o wyłapywaniu konkretnych nut. Jej aromat uspokoił mnie, przenosząc na chwilę do spalonej słońcem południowo-zachodniej Francji, gdzie kroczyłem boso wśród winorośli ciągnących się po horyzont. To było prawdziwie metafizyczne doświadczenie – jak sen, z którego nie chciałem się budzić.
nos: delikatnie mięsny, poparty aromatem wiśni w kołderce z dymu z odrobiną mięty majaczącą w tle. Z wodą otworzył się bardziej, ale zrobił się też słodszy, co odbierało mu nieco uroku.
smak: mega whisky, w której konfitury śliwkowe, torf i lizol współgrają ze sobą w doskonałej harmonii. Woda ją trochę spłaszcza – smak przywodzi wtedy na myśl lekko zepsute słodkie czerwone wino pozostawiające na języku posmak zjełczałego masła.

8 pkt./10 – bez chwili wahania
Lagavulin NAS wydany na Islay Jazz Festival 2016, 54,5 %, OB, bourbon (w internecie udało mi się gdzieś znaleźć informację, że to bourbon+sherry, ale trudno w to uwierzyć).
nos: kwaśny, dymny i słony. Klej do papieru w sztyfcie i odrobina torfu.
smak: oleista, cierpka, słona z wyraźnie zaznaczoną nuta torfową. Z czasem pojawiają się aromaty toffi i wanilii, łagodząc ogólne wrażenie nieprzystępności.

4,5 pkt./10 – nie mój styl whisky, chociaż przyznaję, że mógłbym ją pić od czasu do czasu.
Kilchoman 5yo, 56,9 %, wydany dla M&P, PX
nos: porzeczkowy z nutką nienachalnego dymu, tytoń wiśniowy (ktoś inny przypomniał sobie o wiśniowej melasie do shishy).
smak: torf, suszona żurawina, rodzynki, wiśniowe galaretki w towarzystwie dobrze zaznaczonego torfu i z drewnianym finiszem.

Bardzo przesłodzona whisky i trudno po raz kolejny nie stwierdzić, że Kilchoman w zasadzie przestał się rozwijać. Wydaje mi się, że najwyższy czas przestać postrzegać go jako nową ciekawą opcję z Islay i stosować taryfę ulgową, a po prostu trzeba zacząć wymagać więcej, bo to, co nam dostarcza, może i jest ok, ale trudno o zawrót głowy. Nie żeby była to whisky zła, ale połączenie torfu z beczką po PX na pewno potrafi dać o wiele więcej...
5 pkt. /10
Port Charlotte 13yo, 62,2 %, Rest&Be Thankful, bourbon
nos: ziemisty, z nutką kleju. Po dłuższej chwili na wierzch wychodzi odrobina aromatów kwiatowych
smak: torf i wanilia. Da się odczuć, że dojrzewała w beczce, która miała sporo do powiedzenia, chociaż poza dwoma głównymi aromatami w zasadzie dzieje się niewiele. Mimo sporej mocy nie dałbym jej więcej niż ~55 %.

4 pkt./10

Po podliczeniu głosów 23 osób biorących udział w degustacji okazało się, że zwycięzca nie był wcale tak jednogłośny, jak bym sam się tego spodziewał.
1. Bowmore 17yo – 6,45 pkt./10
2. Lagavulin Jazz – 6,30 pkt./10
3. Laphroaig 16yo – 5,52 pkt./10
4. Port Charlotte 13yo – 5,28 pkt./10
5. Kilchoman 5yo – 5 pkt./10
6. Bunnahabhain 23yo – 4,56 pkt./10
7. Speyside 16yo – 3,93 pkt./10
8. Bowmore 9yo – 3 pkt./10

Te wyniki pokryły się prawie idealnie z wynikami w naszym starym systemie:
1. Bowmore 17yo – 46 punktów
2. Lagavulin Jazz – 43 punkty
3. Laphroaig 16yo – 18 punktów
4. Kilchoman 5yo – 11 punktów
5. Port Charlotte 13yo – 10 punktów
6. Bunnahabhain 23yo – 7 punktów
7. Speyside 16yo – 2 punkty
8. Bowmore 9yo – 0 punktów



Po zakończeniu oficjalnej części degustacji mogliśmy dalej rozkoszować się swoim towarzystwem, kanapkami, a także Glendronachem 13yo przywiezionym z daleka przez Wojtka i Whisky Drago Grain, którą przyprowadził do nas Andrzej. Do klubu przyjęliśmy dwóch nowych członków, którzy z pozytywnym wynikiem przeszli okres próbny, nabraliśmy więc przekonania, że będzie z nich pociecha na przyszłość – gratulacje Krzysztof i Andrzej! Uśmiechy nie schodziły nam z twarzy i zapewne gdyby nie nasza umowa z hotelem i późna godzina, zostalibyśmy tam znacznie dłużej. Ponieważ nie mogliśmy się ze sobą rozstać, po prostu przenieśliśmy się na Piotrkowską na afterparty.
Raz jeszcze dziękuję wszystkim uczestnikom i mam nadzieję, że zobaczymy się w podobnym składzie już 17 listopada.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz