19 maj 2017

Degustacja 19.05.2017



Już za kilka godzin wylecimy na Islay. Jednak zanim to nastąpi przypomnijmy sobie jak było na degustacji 19 maja. Zapraszam do relacji!
W bardzo dawnych czasach, kiedy o whisky wiedziałem tylko to, że istnieją blendy i malty i że te drugie lubię jednak bardziej, a istnienie destylarni Speyside i regionu Speyside wzajemnie się wykluczało, mieszkałem w małej mieścince niedaleko Campbeltown. Pewnego dnia mój przyjaciel postanowił pokazać mi magiczne miejsce o nazwie Cadenhead’s Whisky Shop i pamiętam, że patrzyłem tam długo na rzędy butelek z podobnymi etykietami, które różniły się od siebie tylko mocą, regionem i nazwą destylarni – po dłuższej chwili sprzedawca zapytał, czy wiem, na co patrzę, a ja przecież ciągle nie miałem pojęcia. Wyszedłem stamtąd bogatszy o butelkę 14-letniego Bowmore’a z serii „Authentic Collection” i o pierwszą w życiu interakcję z niezależnym dystrybutorem – w kolejnych miesiącach wracałem tam regularnie, a Cadenhead wciąż jest dla mnie synonimem jakości. Lata mijają i mimo wielu dobrych doświadczeń z Signatory, Gordonem & MacPhailem, Duncanem Taylorem, Malts of Scotland i wieloma innymi niezależnymi, Cadenhead cały czas zajmuje to specjalne miejsce w moim sercu. Wiem, że zdarzały im się wpadki – wystarczy wymienić bardzo nierówną serię Small Batch – ale Authentic Collection na ogół trzyma poziom.



Z tego powodu (i z wielu innych) Cadenhead dominuje już na trzecim naszym spotkaniu z rzędu, a na majowej degustacji jak zwykle nie zawiódł naszego zaufania. Zaczęliśmy jednak od czegoś znacznie bardziej egzotycznego, bo nawet nie pochodzącego ze Szkocji.
1) DYC 10yo, 40 %, Hiszpania (tak – to naprawdę czyta się jak Whisky Dick)
nos: świeży i bardzo obiecujący, ścięta trawa, jabłka, brzoskwinie i miła kremowość z delikatną nutką mięty majaczącą na drugim planie.
smak: dość miałki, orzechowo-beczkowy z eukaliptusem i gorzkością kalarepy.
Tak to właśnie wygląda w przypadku większości „whisky światowych” – jeden z jej elementów wypada dobrze, a drugi bardzo blado. Niemniej jednak DYC można uznać za whisky na pewnym poziomie, a jeśli wiemy, że kosztowała jedyne 14 euro, to należy przyznać jej chyba pewne miejsce w pierwszej dziesiątce w kategorii „stosunek jakości do ceny”.
3 pkt./10
2) Glen Scotia 16yo, 50 %, Old Malt Cask, bourbon
nos: dziwny, jak zwykle w przypadku Glen Scotii – chrzan i kardamon, miód i wanilia, curry, lukrecja i goździki. Bardzo nietypowy, ale nadzwyczaj przyjemny aromat.
smak: cytrusy i lukrecja, pikantność piołunu na solidnym dębowym podłożu i anyżkowy finisz. W tle cały czas majaczą cienie raczej trudno uchwytnych aromatów.
4,5 pkt./10
3) Royal Lochnagar 17yo, 57,4 %, Cadenhead, Rum cask
Była to trzecia whisky z beczki po rumie na trzeciej kolejnej degustacji, a więc – jak to mówią – do trzech razy sztuka.
nos: świeżo ścięta trawa, siano, deptana pokrzywa, esencja herbaty. Delikatnie kremowo-waniliowa.
smak: słodka (cytrynowe landrynki), przegotowane śliwki, rabarbar, gorzka herbata, żeń-szeń i skórka z niedojrzałych orzechów.
Dobra i ciekawa whisky, ale zdecydowanie mniej smaczna niż jej poprzedniczki z takiej samej beczki próbowane na degustacjach w poprzednich miesiącach (Longrow i Glengoyne)
4,5 pkt./10
4) Clynelish 12yo (zabutelkowana w 2005 r.), 60 %, Cadenhead, bourbon
nos: słoma, zgniła trawa, a na finiszu kolendra.
smak: najpierw słodkie cienie moreli i brzoskwini, potem gorzkość tabletek na kaszel, a na końcu staje się słona.
3 pkt./10
5) Tobermory 20yo, 57,8 %, Cadenhead, sherry
nos: jedna z najbardziej siarkowych whisky, jaką kiedykolwiek miałem okazję wąchać. Draska petardy, słodka papryka w proszku, przypalone grzanki, miedź i kawa.
smak: gorzka czekolada, espresso, przejrzałe truskawki, tytoń, mięso z grilla, ale na języku pozostaje metaliczny posmak. Finisz długi i przyjemny.
5,5 pkt./10
6) Laphroaig 13yo, 59,9 %, Cadenhead, bourbon
nos: dominujący popiół, wędzony ser i jodyna, ale kiedy pooddychała dłużej, to dało się wyczuć również zapach kwiatów bzu.
smak: popiół, rybia łuska, tran, śledź w śmietanie ze słonawym finiszem. Oleista whisky.
5,5 pkt./10
Bardzo równa degustacja z masą niesztampowych aromatów – jak widać Glen Scotia potrafi zaskoczyć również w dobrym tego słowa znaczeniu. Chyba ostatecznie przekonaliśmy się do Tobermory, a Laphroaig jak to ma w zwyczaju pozamiatał. Na przyszły miesiąc postaram się przywieźć coś z Islay.
Punktacja całej grupy:
1. Laphroaig 5,96
2. Tobermory 5,14
3. Royal Lochnagar 4,96
4. Glen Scotia 4,75
5. Clynelish 3,61
6. DYC 2,64
Według starego systemu:
1. Laphroaig 35
2. Tobermory 20
3. Glen Scotia i Royal Lochnagar 14
4. Clynelish 1
5. DYC 0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz