21 kwi 2017

Degustacja 21.04.2017



Sprawozdanie z piątkowej degustacji, na której przyjęliśmy kolejnego członka do klubu - Maćka. Gratulujemy!


Czasami coś wychodzi tak dobrze, że postanawiasz to powtórzyć jak najszybciej. Tak było w przypadku ostatniej degustacji – kombinacja whisky winnych, z beczek po sherry, rumie i bourbonie zrobiła na nas tak piorunujące wrażenie, że postanowiliśmy nie czekać dłużej i powtórzyć ją już po miesiącu.
Zestawienie było w zasadzie podobne, chociaż wystąpiły inne destylarnie, między innymi mało znana Fettercairn (kiedyś znana jako Old Fettercairn), Miltonduff, a także trochę niedoceniana Glengoyne. Całości dopełniały klasyki w postaci Springbanka, Bunny’ego i Laphroaiga, który w przeciwieństwie do reszty wystąpił w wersji rozcieńczonej do 48 %.
Tradycyjnie towarzyszyła nam zgrana ekipa, dobra whisky i kwieciste opisy wrażeń pochodzące od uczestników degustacji. Oceny poszczególnych butelek były zróżnicowane, a my raz jeszcze przekonaliśmy się, że pomimo głębokiej nici porozumienia, pięknie się od siebie różnimy.
Pewne problemy nastręczał wybór kolejności butelek, ale wydaje się, że również z tej bitwy wyszliśmy obronną ręką.


Fettercairn 19yo, 55,9 %, Cadenhead, 100 % Porto (przynajmniej zgodnie z załączoną metką)
nos: dużo porto (kto by się spodziewał :) ) przejrzałe truskawki poparte taninami, owoce leśne, sernik z rodzynkami, a w tle majaczące fusy z herbaty.
smak: słodkie wino, truskawki i czarne porzeczki. Jest wytrawniejsza niż mogłoby się na początku wydawać – ziołowa (czystek) i mocna herbata. Na finiszu skórka z orzecha włoskiego i masło orzechowe.
Bardzo przyjemna i bogata whisky. Jeden z dowodów na to, że nie można skreślać żadnej destylarni, dodatkowo wzmacniający nasze przekonanie, że dobry niezależny dystrybutor jest gwarancją jakości samą w sobie.
5 pkt./10
Miltonduff 21 yo, 51,5 %, Cadenhead, Bourbon + Chateau Lafitte
nos: tytoń wiśniowy, rodzynki i figi polane rozpuszczalnikiem – jedyne w swoim rodzaju połączenie, ale rzeczywiście w samej whisky było coś dziwnego.
smak: truskawki i kwaśne wiśnie w otoczeniu tymianku z podbiałem. Sam tymianek również tam występował.
Była zdecydowanie najgęstszą whisky całego wieczoru.
4 pkt./10
Glengoyne 18 yo, 54,6 %, Cadenhead, 11 lat beczka po bourbonie + 7 lat beczka po rumie
W zeszłym miesiącu Longrow z beczki po ciemnym rumie zmiótł nas z powierzchni ziemi, ale tym razem mieliśmy whisky nietorfowaną z beczki po rumie białym. Zupełnie inna whisky? Tak, ale poziom pozytywnego zaskoczenia bardzo podobny.
nos: stary ołówek – żółte ołówki z lat 90-tych, czyli drewno z lakierem i grafitem, wino Riesling, lekka woń siarki oraz miedź.
smak: morele, cytrusy i agrest, ale nie można powiedzieć, że była po prostu owocowa. Kremowa nutka i wysoka mineralność sprawiały, że trudno ją było porównać do czegoś znanego. Na finiszu znów owoce, tym razem egzotyczne - banany i ananasy oraz...ziarna słonecznika.
Zdecydowanie jedna z najbardziej nietypowych i najlepszych spośród lekkich whisky ostatnich miesięcy. Nasze doświadczenia z beczkami po rumie są znacznie lepsze w tym sezonie i uważam za pewne, że będziemy do nich wracać przy każdej okazji, gdy tylko znajdziemy coś sensownego.
6,5 pkt./10
Springbank 12 yo, 53,2 %, OB, batch 10, 70 % sherry / 30 % bourbon
nos: skórzany rzemyk i mięso wołowe, do tego odrobina cytrusów i kamfora w asyście nienachalnego torfu. W tle podszyt lasu liściastego.
smak: landrynki wiśniowe, wanilia madagaskarska (jak w lodach Algidy), słodkie fusy. Słodka, ale potem następuje zwrot - dębina, nutka korzeni i orzechów, jodyna. Po dobrych trzech minutach aftertaste powraca jako skórka z orzechów włoskich i z pomarańczy.
4,5 pkt./10
W tym momencie zaczęliśmy się zastanawiać jak to możliwe, że zwykły Springbank, który znamy tak dobrze, wypada cały czas ciekawiej niż wiele wynalazków. W ten sposób ukuliśmy „Suicide Squad Theory” – teorię nawiązującą do postaci Margot Robbie i odnoszącą się do porównania jej występu w „Wilku z Wall Street” i w „Suicide Squad” właśnie. Zgodnie z tą nie do końca jeszcze sprawdzoną hipotezą „szalone whisky”, jak Harley Quinn, są czasami fajne, ale na co dzień wolisz jednak towarzystwo Naomi Lapaglii. Możecie być pewni, że będziemy kontynuować eksperymenty na wielu poziomach, żeby tę teorię ostatecznie wykluczyć lub potwierdzić.
Bunnahabhain Moine Oloroso, 60,1%, OB, 100 % Oloroso.
Na otwarcie tej butelki czekaliśmy chyba z 3 miesiące, ale do żadnej z poprzednich degustacji nie pasowała ;)
nos: lekka wędzonka, kompot z suszu (świąteczna atmosfera w kwietniu...), jodyna i więcej wędzonki.
smak: gorzka herbata, fusy, mocna kawa, bekon i palony karmel. Bardzo dziwna, wytrawna whisky w kołderce z gorzkiej czekolady.
Powiem szczerze, że prawie wszyscy się tą whisky zachwycali, dając jej zaskakująco dużo punktów. Dla mnie była ciekawa, ale zupełnie nie w moim typie.
4 pkt./10
Laphroaig Quarter Cask, 48%, OB
nos: lemoniada z jodyną, rybia łuska, mocno morska z majaczącym w tle torfem.
smak: dym, jodyna i mokra popielniczka – Laphroaig typowy z typowych.
Fajna whisky, ale w takim towarzystwie wypadła po prostu przeciętnie.
3,5 pkt./10
Przeżyliśmy kolejną ciekawą przygodę o smaku whisky, utwierdzając się w niektórych przekonaniach, ale dochodząc też do nowych wniosków. Warto było znów się spotkać :)
Wyniki od całej grupy:
1. Bunnahabhain 6,14 punktów
2. Fettercairn 5,07
3. Springbank 5,00
4. Glengoyne 4,75
5. Miltonduff 3,79
6. Laphroaig 3,71
Starym systemem:
1. Bunnahabhain 31 punktów
2. Fettercairn 27
3. Glengoyne 14 
4. Springbank 10
5. Miltonduff 2
6. Laphroaig 0


Jestem pewien, że to pierwszy przypadek, że Laphroaig dostał 0 punktów, ale w tym miesiącu nie mogło być inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz