17 gru 2016

Degustacja 16.12.2016


Kolejny grudzień zawitał do Łodzi, a z nim magia świąt. Dzieci pisały listy do Mikołaja, kobiety gotowały groch z kapustą, a mężczyźni wybierali świąteczne drzewko. 
Z boku tego całego zamieszania stało 4 dżentelmenów, którzy za cel postawili sobie dostarczenie przyjaciołom magii świąt w płynnej formie.


Grudniowe degustacje od lat cieszą się szczególnym uznaniem, tradycyjnie pijemy wtedy starsze i droższe whisky niż na co dzień. W przeszłości występowały już na nich Port Elleny, Royal Lochnagar i Blair Athol z serii Rare Malts, Rosebank 21yo, Glentauchers 35yo czy Caol Ila 30yo od Signatory. Jak to z takimi whisky bywa niektóre okazywały się fenomenalne, a inne nadspodziewanie słabe.




Tym razem postanowiliśmy zmierzyć się z własną historią, a tematem degustacji stała się nasza „Hall of Fame” czyli whisky, które najbardziej przypadły nam do gustu przez lata degustacji, które wspólnie odbyliśmy. Wybór nie był łatwy, ale kilka butelek, w różnych okresach naszej działalności zrobiły na nas szczególne wrażenie.
Warto przy tym zaznaczyć, że siłą rzeczy 5-7 lat temu inne whisky robiły na nas wrażenie niż obecnie, nie mniej jednak postanowiliśmy spróbować. Wyobrażacie sobie jak trudno znaleźć butelkę whisky wydaną w 2009 roku albo w 2000?


Bardzo trudno, ale dzięki ciężkiej pracy i niezachwianej wierze w naszą misję udało się, a degustacja przejdzie do historii jako „Dzień, w którym rozliczyliśmy się z przeszłością.”
W ostatniej chwili na „przepłukanie kubków smakowych zakupiliśmy Balblair 2003, a po niej wystąpiły już gwiazdy.

Balblair 2003, 46%, OB


Nos: Fajna kwiatowa whisky, kremowa, z nutkami gruszek i jabłek. W tle majaczy nutka dymu niewiadomego pochodzenia.
Smak: Jabłkowo-cytrusowa, trawiasta i wyraźnie kwaśna.
3,5 punktu, ale jest ok.
Balvenie 21yo Port Wood, 40%, OB
Są między nami tacy, którzy przed laty uwielbiali Balveniego, a wersja 21 Port Wood była obecna na naszej pierwszej degustacji staroci jeszcze „przed narodzinami tradycji.” Wtedy zmiotła nas z powierzchni ziemi, jak było tym razem?
(W gwoli ścisłości należy podkreślić, że Balvenie 21yo jest whisky seryjną i ta wersja jest niestety na pewno inną, niż ta którą piliśmy przed laty)


Nos: Pierwszy wytrawny i mocno drewniany. Kremowa i winna, po pewnym czasie wychodzą owoce - przejrzałe truskawki i maliny.
Smak: Pieprzowa, winna i gorzka (piołun). Polna – trawa i pokrzywy, migdały, fusy z herbaty i skórka z orzecha na finiszu.
Słabe 4,5 punkta – niby miała swoje momenty, ale ogólnie zdecydowanie poniżej oczekiwań. Po części zabija ją również 40%, czy ktoś jeszcze butelkuje dobre whisky w tej mocy?
Mosstowie 33yo (1979), 48%, Signatory, bourbon
Tę whisky piliśmy w maju 2013, wróćmy więc do notatek z tamtych czasów.
„Pierwsze wrażenie bezpośrednio po nalaniu do kieliszka średnie, trochę jakbyście weszli do dawno nie otwieranej piwnicy. Ten lekko stęchły aromat po chwili ustępuje na rzecz wanilii i coraz więcej bardziej intensywnych owoców. 
Smak: Eksplozja aromatów, bardzo dużo owoców - zielone jabłka, gruszki, kwiat bzu, trochę skóry i dębiony. Po dłuższym czasie dochodzą nuty kremowe. Bardzo poukładana whisky.
Mosstowie, to taki wynalazek, który w latach 1964-1981 powstawał w destylarni Miltonduff w tzw. Lomond stills - alembikach wyposażonych w dodatkową kolumnę, pozwalającą (przynajmniej w teorii) produkować kilka rodzajów whisky o różnym ciężarze gatunkowym i intensywności aromatów. Pomysł się nie przyjął, ale whisky z Lomond stills są jeszcze czasem dostępne chociaż zawsze stare i drogie.”


Pamiętam, że tamtego wieczoru duża część grupy była zachwycona, a ja nie mogłem Mosstowie zrozumieć. Tym razem było...podobnie.
Nos: Brudna wanilia, lakier do paznokci, pyłek pszczeli, a z czasem coraz więcej miodu. Im dłużej stała w kieliszku tym bardziej perfumowana się robiła - lawenda.
Smak: Miód pitny czwórniak, świeżo ścięta trawa, jeszcze więcej miodu, ale na finiszu wytrawna i chrzanowa.
5 punktów – bo ciekawa, ale tak jak pisałem w 2013 Mosstowie to „wynalazek” i tak musi być traktowana.
Caol Ila 30yo, 54,7%, XOP, Bourbon
Tę whisky piliśmy w wąskim gronie ostatniego dnia na Islay Fest w 2015 roku i wtedy urwała nam głowę. Z mojej perspektywy było to objawienie roku 2015 – jaka była wtedy i czemu za chwilę.
Nos: Ser i skisłe mleko w ziemistej kołderce. Błotnisty klimat – jakbyśmy weszli do lasu w czasie mżawki. Z czasem wychodzą owoce leśne – maliny, jagody.
Smak: Miód z benzyną, więc klasyczna Caol Ilka. Delikatnie owocowa - jagody, jeżyny – ale ogólnie mocno wytrawna, mnóstwo dymu i popielniczka pełna papierosów na finiszu.
Whisky, którą mam najbardziej świeżo w pamięci, a która różni się najbardziej w porównaniu do wspomnień. Na Islay urwała nam głowę ponieważ dominowały w niej owoce egzotyczne – ananas i brzoskwinia z tylko delikatnie zaznaczonymi aromatami wędzonego sera i dymu. Wywołała efekt wow i mówię uczciwie, w życiu nie piłem czegoś takiego. W tym przypadku była zdecydowanie bardziej klasyczna. 
Czemu tak się stało? Sądzimy, że okolicznością sprzyjającą było to, że spędziliśmy już kilka dni na Islay i w tym czasie piliśmy głównie whisky torfowane. Przywykliśmy do torfu, a nasze receptory wyczuliły się na inne nuty.


6,5 punktu
Bowmore Dawn, 51,5%, OB, Ruby Port Finish
To również whisky, którą pamiętamy z “lat dawnych” i wtedy była objawieniem, kilka lat później (2014?) piliśmy ją w wąskim gronie i wypadła znacznie słabiej.
Nos: Lizol z truskawkami, mniam. Eukaliptus, mięta i masa dymu – dużo Bowmore’a w beczce po winie. W porównaniu z poprzednimi staruszkami trochę nieokrzesana, ale ma wszystko co misie lubią najbardziej.
Smak: Winny początek, ale wytrawność szybko się ulatnia. Ale truskawka! Masa torfu, szpital i owoce leśne. Odrobina soli i zjełczałe masło.
7 punktów - Bardzo fajna whisky
Octomore Orpheus 2.2 5yo, 61%, Chateau Petrus
Nos: Torf w kołderce z wina. Moc przejrzałych owoców, trochę aromatów morskich, sól, wędzony ser i nawóz na polu. Wszystko zalane asfaltem.
Smak: Niby słodkawa i bardzo owocowa, ale sporo dymu. Wyczuwalna sól i torf, ale czy dałbym jej 140 ppmów? Kamfora i trochę cytrusów. Super whisky, dokładnie taka jak ją zapamiętałem. Mimo młodego wieku jak dla mnie to zostawiła konkurencję w tyle.
7,5 – jedna tych whisky, które pojawiają się raz na dekadę, a jeśli dodać do tego, że w chwili wydania kosztowała ~100 funtów, to absolutny fenomen.
To był naprawdę udany wieczór, który udowodnił, że mimo, że czasy się zmieniają i my się zmieniamy to dobre whisky są dalej dobre. Przy okazji udowodniły, że kiedyś whisky były lepsze, podobnie jak stosunek jakości do ceny, ale to wiadomo od dawna.
Wyniki 20-osobowej grupy degustacyjnej wyglądają następująco:
1. Caol Ila 7,55
2. Orpheus 6,71
3. Bowmore 6,29
4. Mosstowie 5,74
Starym systemem:
1. Caol Ila 47 punktów
2. Orpheus 32
3. Bowmore 19
4. Mosstowie 16
5. Balblair i Balvenie 0


NASZA SKALA OCEN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz