2 mar 2017

Campbeltown



Myślisz Campbeltown – mówisz Springbank. Tego regionu nie da się opisać bez dogłębnej znajomości whisky  z tej destylani. Od legendarnej wersji 21-letniej, poprzez bogatą ofertę  wood-finishów, aż po klasyczne wersje 10- i 15-letnie, zdecydowana większość spośród tych, których miałem okazję spróbować, była dobra, bardzo dobra lub po prostu wybitna.
Dzisiaj zajmiemy się wersją 12-letnią cask strength i porównamy ją z 16-latką od sąsiadów z Glen Scotii oraz 12-letnim Kilkerranem z najmłodszej w mieście destylarni Glengyle.  




12-letni Springbank Cask Strength zastąpił bardzo popularną wersję 10-letnią 100 proof, która zniknęła z rynku pod koniec pierwszej dekady XXI wieku. Wydawana jest w partiach (batch), których było dotychczas 14, i pochodzi z beczek po bourbonie i po sherry.
Z reguły butelkowana w mocy 50-55 %, jest najlepszą powszechnie dostępną wersją whisky z tej destylarni. Dotychczas próbowaliśmy 4-5 różnych wydań i za każdym razem wrażenia były znakomite; trunek daje odczuć swój korzenno-morski charakter z mocno zaznaczonymi nutami suszonych owoców (ewidentny wpływ beczek po sherry).


Ostatnio miałem okazję pić ją w kwietniu i wrześniu 2016 (batch 12 i 13) i potwierdzam, że niezmiennie jest znakomita. Jest to chyba najlepszy prezent w cenie około 280,00 zł, jaki mógłbyś sobie sprawić.
Niestety Michael Jackson nie dożył wydania tej whisky, a ja przy ocenie batcha 12 posłużę się notkami producenta, ale jeśli Serge daje jej minimum 87 punktów, to musi być świetna.

Springbank CS 12yo, 54,1%, OB (Batch 12, wydana w lutym 2016)
Nos:
Klasyczny Springbank z fiołkami, wanilią i nutami kokosowymi  w wilgotnej piwnicy. 
Sporo owoców, szczególnie gruszki i owoce kandyzowane.

Smak:
Śmiały i idealnie ułożony. Wanilia z pieprzem, poparte aromatem duszonych jabłek, gruszek oraz słodyczą marmolady pomarańczowej i różnorodnością owoców tropikalnych.

Springbank CS 12yo, 56,3%, OB (Batch 13, wydana w sierpniu 2016)
Nos: Mocne uderzenie z Campbeltown! Siarka, wanilia, świeże wiśnie i nutka orzechów. Klasyk.
Smak: Trochę perfumowana, pięknie rozlewa się po języku, aż człowiek zastanawia się, gdzie są te procenty. Siarkowo-orzechowa z odrobiną wiśni i przyjemnym cytrusowym ukłuciem.
Tu już opis jest mój i daję 5 punktów – niby niewiele, ale jest to najlepsza whisky w tej cenie!!!

Zaledwie 500 metrów od Springbanka leży Glen Scotia. Campbeltown to pewien ewenement na mapie producentów whisky, ponieważ z reguły destylarnie budowane były w niewielkich wsiach lub to wsie wyrastały wokół nich - niewiele jest przykładów destylarni położonych w środku miasta.
Jaka jest Glen Scotia? Najlepiej określa ją chyba słowo „dziwna”. Jest to prawdopodobnie najbardziej jałowcowa whisky w Szkocji – w branży żartuje się, że nocą na tych samych alembikach pędzony jest gin. Ma natomiast swoich entuzjastów i osobiście sam znam jednego z nich.
Destylarnia została założona w  1832 roku i w swojej historii była kilkukrotnie zamykana z powodu braku popytu na whisky. W czasach zastoju zdarzało się, że doglądali ją pracownicy Springbanka, którzy dwa razy do roku destylowali niewielkie ilości whisky, aby aparatura w destylarni pozostała w gotowości do ponownego użycia.
W 2014 roku została kupiona przez Loch Lomond Group, w której skład wchodzi destylarnia Loch Lomond produkująca,jak to już było kiedyś podkreślane, absolutnie niepijalną whisky.
Od czasu przejęcia grupa zainwestowała spore pieniądze w odnowę Glen Scotii, co ma podnieść jej możliwości produkcyjne powyżej obecnie wytwarzanych 500 tysięcy litrów rocznie. Wydano również kilka nowych wersji wiekowych, m.in 10-, 16- i 18-letnie oraz butelkowaną w mocy prosto z beczki Victorianę.

Jakiś czas temu miałem okazję pić wersję 16-letnią, która wypadła średnio, ale nie fatalnie.
Opisałem ją jako Speyside z aromatem ginu - faktycznie, goryczka jałowca była bardzo wyczuwalna, ale trzeba przyznać, że było to przyjemne. Oprócz tego dość łagodna, na początku kwiatowa.
Whisky typu ABT - Absolutny Brak Torfu.
Przestraszyła nas trochę fikuśna butelka, ale ostatecznie zrobiła dobre wrażenie.
4 punkty

Jak już wspominałem, w mieście działa również Glengyle, która, chociaż otwarto ją w 2004 roku, znajduje się w tych samych budynkach, w których działała pierwsza destylarnia o tej samej nazwie powstała w 1872. Jej właścicielem jest Mitchell’s Glengyle Limited wywodząca się z tej samej założonej przez rodzinę Mitchellów firmy co Springbank. Wróży jej to świetlaną przyszłość i chociaż pierwsze wypusty traktowałem raczej jako ciekawostkę, bo smakowo nie robiły szczególnego wrażenia, to oficjalna 12-latka wydana w 2016 roku pozostawiła trwałe wspomnienie. Nie jest to whisky tak intensywna w smaku jak Springbank czy tak specyficzna jak Glen Scotia, ale czuć zaczątki charakteru, w którym w przyszłości mogą zakochać się fani złotego trunku.


Kilkerran 12yo, 46%, OB
Nos: "Dziwnie świeża", jak chodzenie po parku w piękną polską jesień – miała w sobie coś przywołującego na myśl mokre liście. Ziołowo-drewniana – trochę rozmarynu, trochę kolendry, a w tle majaczyła delikatna nutka popiołu. Impressive.
Smak: Bardzo intrygujący, bo była jednocześnie trochę słodka, trochę gorzka i trochę słona. Ostatecznie jednak słodycz wygrywa. Deserowa whisky – idealna do ciast.
 4,5 punktu

Ale Campbeltown to nie tylko te 3 whisky. Każda z destylarni ma do zaoferowania coś niepowtarzalnego i w nadchodzących miesiącach i latach będziemy tu regularnie zaglądać, by dogłębnie poznać ten region.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz