To był dobry dzień, 18 września.
Otwarcie sezonu to zawsze trudny czas – trzeba podjąć kluczowe decyzje, które mają wpływ na cały rok degustacyjny. Tym razem jednak poszło wyjątkowo sprawnie - plany zostały zrobione, decyzje podjęte, a to wszystko przy akompaniamencie naprawdę wybornych whisky. Był również polski akcent – pierwszy single malt wypuszczony przez firmę Kozuba, dlatego nie boje się powiedzieć, że była to degustacja kompletna.
Kozuba Prologue 3yo, 43%
Po tym jak już przestaliśmy się śmiać, że prolog to wstęp do dramatu zanurzyliśmy nosy :)
Nos: Wanilia, świeże drzewo – żywica, politura, świeżo ścięta trawa, eukaliptus i szczypta mięty. Bardzo intrygujący nosek.
Smak: Kompletnie zdominowany przez drewno, waniliowo-karmelowa słodycz z niezbyt udanych krówek, stary parkiet w kamienicy i odrobina dymu cygara.
Whisky była dojrzewana w nowych beczkach z amerykańskiego dębu i czuć to bardzo wyraźnie. Pierwszy wypuszczona seria ma 1400 butelek i chociaż nie rzuciła nas na kolana (ale czego oczekiwać od 3-letniej whisky) to była na tyle ciekawa, że zapewne gościć będzie na naszych degustacjach w przyszłości.
Caperdonich 16yo, SMWS, 38.20, 57,4%.
Przyznam szczerze, zdecydowaliśmy się na tę whisky po części dlatego, że pochodzi z zamkniętej już destylarni i każda butelka znaleziona w akceptowalnej cenie może być ostatnią.
Nos: Świeży, owocowy – zielone jabłka, gruszki, mięta i nienarzucająca się wanilia. Z wodą zrobiła się bardziej wytrawna i ziołowa – pokrzywy i chrzan.
Smak:Bardzo fajny owocowo-kwiatowy smak, który popiera wszystko co czuliśmy na nosie. Aromat zielonych jabłek jest tak intensywny, że można się kłócić czy to Caperdonich nie oddawał najlepiej klimatu tego regionu. Po świeżości następuje uderzenie drewna przywołujące na myśl bibliotekę wymienioną na etykiecie.
Clynelish 19yo, 1996, Jack Wieber’s, 54,4%,
Nos: Cracker! Ta whisky ujęła mnie za serce i porwała moje nozdrza na długą jazdę bez trzymanki.
Nie było to jednoznacznie opisane na etykiecie, ale nie ma wątpliwości, że dojrzewała w beczce po sherry, bardzo słodkim sherry. Nos pełny suszonych owoców, wiśni w likierze, z odrobiną siarki i rodzynek.
Smak: Super słodkie sherry, landrynki wiśniowe i trochę drewnianych chipsów. Z wodą wychodziły bardziej wytrawne aromaty z gorzką czekoladą na czele.
Jak słusznie ktoś zauważył, Clynelisha było w tym niewiele, ale i tak to była naprawdę fajna whisky.
Glen Ord 22yo, SMWS, 77.20, 55,6%
Najstarsza whisky tamtego wieczoru, nie zawiodła, chociaż ewidentnie do niektórych mówiła więcej niż do mnie.
Nos: Ziołowy, z przebijającą się trawą cytrynową i pokrzywami.
Smak: Słodka, ale dość ostra jak na 22 lata, drzewo sandałowe, sporo goryczy i beczki. Do tego bardzo długi finisz, w którym wyczułem kartofle z ogniska.
Ledaig 10yo, Ultimate, 61,7%
Jak tylko zobaczyłem tę whisky wiedziałem, że będzie świetna.
Ledaig nie jest tak utytułowany jak równie torfowi bracia z Islay, ale w tym wieku, w mocy CS i z beczki po sherry po prostu nie zawodzi!
Nos: Sherry z torfem – nie ma lepszego połączenia, wędzony ser z żurawiną, idealna równowaga pomiędzy aromatami słodkimi i wytrawnymi.
Smak: 61,7%? Nie czuje.. Bomba! Wędzony boczek, ale też sporo słodyczy, oscypek i solanka oraz majaczący w tle dym torfowy chociaż nie tak intensywny jakby się można spodziewać po nosie.
Czy muszę dodawać, że Ledaig wygrał? Świetna, fenomenalna whisky, ale walka o kolejne miejsca była już znacznie bardziej zacięta.
Ostatecznie wyniki były następujące:
1. Ledaig 40punktów
2. Caperdonich 28
3. Glen Ord 18
4. Clynelish 15
5. Kozuba 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz